niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdzał I

  To nie były najlepsze czasy dla naszej krainy. Dwa główne państwa, Magairlin i Inteachan, od jakiegoś czasu toczyły ze sobą wojnę. Nie było osoby, która by kogoś nie straciła. Niemal wszyscy byli pewni, że Gwiazdy nas opuściły.
   Nie angażowałam się w walkę, jednak razem z moją przyjaciółką Hadari pomagałam w leczeniu rannych. Ja znałam się na ziołach, ona była jedną z najmłodszch uzdrowicielek w całym Inteachan. Podziwiałam ją, gdyż każda rana doprowadzała mnie do mdłości.
  Hadari zawsze mnie intrygowała. Była znacznie ładniejsza niż ja - miała śniadą cerę, twarz w kształcie serca, jasne, niemal białe włosy, kocie zimnobłękitne oczy, zadarty nos i czerwone usta, których górna warga była znacznie mniejsza od dolnej, co wszystkim bardzo się podobało. Była niska, ale szczupła i zgrabna.
   Nie mogę powiedzieć, że ja byłam brzydka, bo całkiem podobałam się sobie, jednak według dzisiejszej mody to właśnie Hadari była atrakcyjnejsza.
  Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie - bardzo jasna karnacja, okrągła twarz, płomienne, kręcone włosy, duże, zielone oczy i pełne usta, a w dodatku mnóstwo piegów. Byłam wysoka i obfitszych kształtów niż Hadari, ale nie byłam też gruba. Balansowałam gdzieś na krawędzi między normalną wagą a nadwagą.
   - Luno, czy mogłabyś wziąć tę kartkę i znaleźć te zioła? - głos Hadari zagłusza jęki cierpiących pacjentów. Mimo, iż w sumie pracujemy tu w szóstkę, nie wszystkim udaje się nam pomóc.
  Kiwnęłam głową i wzięłam papierek.
  Liść czerwonego krzewu
  Korzeń kwiatu ognia
  Kwiat paproci
  Korzeń wodnej mięty
  Najlepiej każde z ziół w kilku sztukach
  Wyszłam z drewnianego "szpitala" do stajni. Zielarstwo było poważaną profesją, a same zielarki zarabiały sporo pieniędzy, jednak w obecnych czasach było to dosyć niebezpieczne - w końcu nie wiadomo, czy wróg nie czaił się w lesie. Z tego powodu otrzymałam własnego konia, dzięki któremu w kryzsowej sytuacji mogłabym szybko uciec.
   Zawiesiłam moją torbę przy siodle siwego konia, którego nazwałam Huragan - w końcu patronką mojego rodu była Ilma, Gwiazda powietrza.
   Rzadko jeździłam na koniu aby nie przeoczyć żadych ziół. Szpital wraz ze stajnią ulokowany był na sporej polanie w środku gęstego lasu. Wierchowce i konie juczne były nam potrzebe na kryzysową sytuację, która wymagałaby natychmiastowej ewakuacji. Miałam nadzieję, że gdybyśmy zostały wykryte udałoby nam się wszystkich uratować, jednak w głebi duszy w to wątpiłam. Trzeba było przecież posadzić na dziesięciu koniach dziewiętnastu rannych i naszą szóstkę, a następnie uciec przed wrogiem. Nie chciałam myśleć, co mogłoby się stać w takim wypadku. 
  Prowadząc konia szłam w miejsce, w którym zazwyczaj można było znaleźć czerwony krzew. Po drodze znalazłam rzadką odmianę lilii. Napar z jej liści pomagał w leczeniu takich chorób jak grypa - zebrałam je, ponieważ nasi żołnierze często mają przy sobie podręczną apteczkę.
  Poszukiwanie skończyłam o zmierzchu. Czasami zdarzało mi się robić to do późnej nocy - na początku bardzo się bałam, ale już się do tego przyzwyczaiłam. Wiem, że nie powinnam wracać bez wszystkich ziół.
  Czerwony krzew niedaleko sosen.
  Kwiat ognia niedaleko jaskiń.
  Kwiat paproci na bagnach.
  Wodna mięta obok jeziora.
  Znałam to wszystko na pamięć. Wsiadłam na Huragana, bo jeśli nie muszę - nie zamierzam przebywać w lesie po zmroku.
  Kiedy tylko włożyłam nogi w strzemiona, usłyszałam stukot wielu kopyt. Odwróciłam się.
 

sobota, 27 grudnia 2014

Prolog.

  Gwiazd w tej krainie było cztery.
  Nie wiadomo, skąd i kiedy ru przybyły, jednak podanie głosiło, iż spadały tak szybko, że nie można było tego zauważyć, a huk towarzyszący ich uderzeniu w ziemię słychać było w odległości kilkuset kilometrów. Każda z Gwiazd władała jednym z żywiołów.
Aarde, czyli Ziemia.
Ilma, czyli Powietrze.
Nirima, czyli Woda.
Ignis, czyli Ogień.
  Właściwie nikt nie wiedział, czy Gwiazdy istniały naprawdę, jednak większość z mieszkańców Blathanny wierzyła, że Gwiazdy gdzieś są i milcząco nad nimi czuwają. Pomagają w codziennych czynnościach, chronią rody, których są patronkami, przed nieszczęściem.
  Dawno w to zwątpiłam.